wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział III - Stare rany I

Rozdział III
   Chwyciłem swój portfel i biegiem zszedłem z piętra na parter. Hanabi chciała przejść się po wiosce, a ja musiałem jej towarzyszyć. Stanąłem koło niej i uśmiechnąłem się widząc jej ubiór. Ubrała się tak samo jak zawsze, czyli ten jej standardowy strój ninja, w którym zobaczyłem ją dwa tygodnie temu. Chwyciłem ją za rękę, czego skutkiem był jej ogromny rumieniec na praktycznie całej twarzy, a następnie skierowaliśmy się w stronę drzwi. Tak idąc przez ogromną dzielnicę Hyuuga byliśmy obserwowani przez prawię każdą parę oczu, którą minęliśmy. Niektórzy rozpoznali we mnie Sukuinushi'ego, więc ignorowali fakt, że przechadzam się z ich przyszłą przywódczynią, ale niektórzy rzucali we mnie najgorszymi spojrzeniami, jakie widziałem. Ignorowałem jednak ten fakt, gdyż wiedziałem, że poradzę sobie z każdym, kto będzie miał do mnie jakąś sprawę. Po niecałych piętnastu minutach wydostaliśmy się z terenów należących do klanu mojej sex-przyjaciółki. Dalej pokierowała ona, gdyż nie wiedziałem, gdzie chce się udać. W większym tłumie w naszą stronę skierowane było więcej spojrzeń, niż poprzednio, przez co szarooka była nie dość, że spięta to i nerwowa. Chcą podnieść ją trochę na duchu, albo raczej zrobić jej na złość, puściłem jej rękę i podniosłem na barana.
- Baka! - powiedziała jąkając się lekko, jednakże przez materiał jej szarych spodenek wyczułem wilgoć.
- Więc lubisz być na widoku? - zapytałem poruszając głową. Spowodowało to zaciśnięcie jej bóg na mojej głowie i ciche pojękiwanie. Wygięła się do przodu próbując się powstrzymać. To był błąd. Głowę schyliła na tyle, że miałem dostęp do jej ucha, co perfidnie wykorzystałem liżąc jego wnętrze. Zanim zdążyła wrzasnąć oznajmiając wszystkich, że doszła, pocałowałem ją w usta tłumiąc wszelkie dźwięki. Gdy zakończyłem pocałunek, Hanabi odetchnęła głęboko prostując się i dysząc mi nad głową.
- To było... - zaczęła dysząc dość głośno. - Niesamowite!
   Po kilkudziesięciu minutach drogi dotarliśmy do tej części miasta, w której znajdowała się pewna kwiaciarnia. I to nie byle jaka, bo nosiła nazwę "Yamanaka" i była od zakończenia wojny była prowadzona przez Ino. Chcąc nie dopuścić do spotkania między nami, które prawdopodobnie skończyłoby się pobiciem z skutkiem śmiertelnym na mojej osobie, próbowałem zmienić trasę.
- Teme! - krzyknęła Hanabi. - Źle idziesz, ja chcę zajść do kwiaciarni Yamanaka! - dodała wskazując mi odpowiedni kierunek.
- Po co tam idziemy? - zapytałem lekko zdziwiony jej słowami.
- Zawsze chodziłam tam z matką i siostrą. Od czasu śmierci mamy kupuję tam kwiaty na jej grób, a od czasu śmierci Hinaty kupuję też jej... - powiedziała łamiącym się głosem. Spojrzałem na nią najpierw zaskoczonym, później współczującym, a następnym pewnym wzrokiem. Zebrałem w sobie całą odwagę i ruszyłem.
   Szklane drzwi otworzyły się zahaczając o dzwonek, który poinformował wszystkich w pomieszczeniu o przybyciu klientów. Blondwłosa właścicielka kwiaciarni automatycznie oderwała wzrok od laptopa, przez którego zamawiała nowe, egzotyczne kwiaty, i spojrzała w naszym kierunku. Gdy jej oczy napotkały zlustrowały mnie i jej stałą klientkę, wyprostowała się.
- Zaraz... - niebieskooka rzekła na głos, choć zapewne tego nie planowała. - Naruto? - zapytała zszokowana.
- To wy się znacie? - zapytała piwnooka marszcząc lekko brwi i spoglądając raz na mnie, raz na Ino.
- No... Pomogłem jej na froncie... - odpowiedziałem ściskając wolną rękę w pięść. - Tak wielu zginęło...
- Trochę... - syknęła. - Sumienie nie gryzie, Na-ru-to-kun? - powiedziała z udawaną słodkością, przeciągając sylaby mojego imienia.
- Ino, przestań. Kupimy co trzeba i się wychodzimy - powiedziałem trochę za ostro, ale nie przejąłem się tym zbytnio. - Ona nie zna szczegółów, nie uświadamiaj jej, przez kogo wybito pół jej klanu. Może powtórzyć się cała zabawa z Sasuke! - przekazałem jej telepatycznie za pomocą jednej z moich umiejętności, którymi obdarował mnie Kurama tuż przed...
- Naruto-kun, mam co trzeba. Idziemy? - oznajmiła piętnastolatka trzymając w rękach dwa bukiety zbudowane z białych gerber* i po jednej czerwonej w środku.
- Poczekaj sekundę... - rzekłem, po czym rozejrzałem się. Szybko znalazłem niezapominajki* i driakwie*, a następnie podałem je Ino, która zrobiła mi bukiet wedle swoich zachcianek. Podziękowałem, po czym płacąc za nas oboje, skierowałem się do wyjścia.
   Szliśmy ulicą już od kilku minut, a konwersacja między nami nie została nawet rozpoczęta. Do czasu.
- Więc... - zaczęła dość nieudolnie.
- Podczas wojny zginęło kilku naszych przyjaciół. Obwinia mnie o ich śmierć. Słusznie zresztą - odpowiedziałem na niezadane pytanie. - Hanabi, przepraszam, ale nie powiem ci dużo na ten temat - rzekłem stając w miejscu. - To dość bolesne i przywołuje wspomnienia, które niszczą mnie od środka. Dlatego cię proszę: Nie rozdrapuj świeżo zagojonych ran.
- Hai - odpowiedziała patrząc na mnie dość dziwnie. Było to spojrzenie pełne współczucia, chęci pomocy, ale kryło się w nim coś jeszcze. Coś, czego nigdy nie widziałem, a odczytanie tego było trudne, nawet dla mnie - demona, który potrafi wyczuwać emocje innych. - Dla kogo te kwiaty? - próbowała zręcznie zmienić temat. Nie udało się.
- Dla przyjaciela, który poświęcił się, bym mógł żyć... - wyszeptałem wzdychając cicho. - W ostatnich chwilach życia ochronił mnie i prawdę mówiąc chyba cały świat shinobi. Jego imię brzmi Kurama...

C.D.N.
________________________________________________________________________________

Gerber - wiem, że kwiat Gerber samo w sobie oznacza "najwyższe wyrazy szacunku"; w każdym razie tak czytałem;
Niezapominajki - podaruj mi miejsce obok siebie; nie zapomnij o mnie; mi chodzi o to pierwsze;
Driakwie - opuszczasz mnie.

Standardowe pytanie:
Gdzie zrobiłem błąd w akapitach? W sensie - jeden za dużo, bądź mało i gdzie.

Teraz niestandardowe pytanie:
Będąc na wiosce, u rodziny, zastanawiałem się jaką naturę chakry dać Hanabi. Myślałem nad Fuuton'em, ale jednocześnie wpadły mi dwa inne - Suiton i Raiton. Więc zacząłem się zastanawiać. Fuuton, Suiton, czy Raiton? A może połączenie dwóch z nich? Chodzi mi oto, że wrodzony ma na przykład Suiton, a żeby był on skuteczniejszy nauczyła się Raiton'a. Dlaczego pytam? Cóż, Kishimoto nie zdradził nigdy jaką naturą nasza główna bohaterka włada, więc pytanie do was. Odpowiedzi udzielajcie w ankiecie, którą znajdziecie w miejscy starej ankiety...

Odpowiedzi na komentarze:
Iri Akuma - Dziękuje za pozytywną ocenę ^_^ Wiem, że NaruHana, może się nie spodobać, ale to nie moja wina :p
Dawidos - Tylko początek taki szybki. Zdaję sobie z tego sprawę, ale te kilka pierwszych rozdziałów to... Hmmm... Ciąg dalszy prologu? Coś takiego, tylko w rozszerzonej wersji, jeśli mogę tak to nazwać. Co do bohaterów - wiem, mój błąd. Sam nie wiem, dlaczego to wpisałem, chociaż miało się to pojawić dopiero pod koniec... któregoś tam rozdziału ^_^  Długość notek jest jaka jest - dłuższe o przynajmniej sto słów zajęłyby mi nawet kilka dni pisania - jestem tego pewny, nawet wiem, ponieważ jedno z moich opowiadań, w którym jeden rozdział miał ponad dwa tysiące słów, zajęło mi około dwudziestu rozdziałów, a nawet się dobrze nie zaczęło. W dodatku jeden taki rozdział pisany był nawet dwa tygodnie, ponieważ samo pisanie takich notek mnie odpychało. Co zresztą skończyło się na porzuceniu przeze mnie opowiadania. Okey, to nie krytyka - nazwijmy to opinią ^_^ Taaa... Oj chwała mi za odrzucenie NaruHina :p Ja już zacząłem wymiotować NaruHina, NaruSaku... I to jest właśnie powód stworzenia przeze mnie NaruHana ^_^
Alina Ż - Opisy otoczenia - wiem, ale chcę pozostawić to wyobraźni czytelnika... Poza tym nie znoszę pisać opisów ^_^ Co do sytuacji i emocji... Tu sytuacja się lekko komplikuje... Po prostu nie potrafię tego wykonać przynajmniej znośnie... Tak mam...


Przepraszam.
Nie wyrobiłem się do końca poniedziałku - ba! Rozdział jest makabrycznie krótki! Wybaczcie, ale w niedziele zepsuł mi się odbiornik sygnału z bezprzewodowej myszki i klawiatury. Kilka godzin temu użytkowałem z naprawdę beznadziejnego sprzętu, na którym pisanie było mordęgą, a ojciec wrócił dość późno. I tak, informacje są dłuższe, bądź minimalnie krótsze od samego rozdziału. W przyszłości(jeśli nigdzie nie wyjadę nie będąc wcześniej poinformowanym) postaram się bardziej...

1 komentarz:

  1. Nie ma za co! ;D No cóż, piszesz naprawdę świetnie, więc chyba jednak będę to czytała, bo intrygują mnie szczegóły... :3 A co no NaruHana, po jakimś czasie powinnam się przyzwyczaić. ;Pozdrawiam i dużo weny życzę.
    Akuma Iri

    OdpowiedzUsuń